Pierwsza wzmianka pisemna o Rogalinie pochodzi z 1247r., gdy należał do Łodzica Mirosława syna Przedpełki z Bnina. Później właściciele się zmieniali, a wśród nich warto wyróżnić Arciszewskich. Pozostawali oni tu z resztą niedługo, bo w 1605r. Helena z Zakrzewskich Arciszewska majątek sprzedała. Ale tradycja głosi, że tu urodził się Krzysztof, który zasłynął jako holenderski admirał, a po powrocie do kraju generał i organizator artylerii i floty za Władysława IV. Rodziny te mieszkały w dworach drewnianych, których lokalizacji nie da się ustalić, śladu po nich nie ma – aż zainteresował się tą miejscowością w 1768r. Kazimierz Raczyński, szukający miejsca pod budowę pałacu. Dobra jego leżały dalej od Poznania, nad Notecią, a on pragnął mieć swą rezydencję bliżej stolicy regionu, gdyż piastował urząd Starosty Generalnego Wielkopolski i przewodniczącego Komisji Dobrego Porządku. I tak w latach 1774-1776 powstał pałac o założeniu późnobarokowym, między dziedzińcem a ogrodem na zadrzewionej skarpie, z której roztacza się piękny widok na łąki nadwarciańskie, co nie było dla właściciela bez znaczenia. Przy dziedzińcu usytuowano ujeżdżalnię, stajnię, powozownię, a nieco dalej zabudowania mieszkalne dla służby. Jako gospodarz Wielkopolski Kazimierz położył znaczne zasługi, remontując Ratusz, budynki na Górze Przemysła, budując odwach na Starym Rynku, a nawet wprowadzając pierwsze latarnie na ulice. W Rogalinie w tym czasie bywało rojno i gwarno, dwór prowadzono na wysokiej stopie, a szlachta doń zjeżdżała, bo właściciel słynął z umiejętności mediatorskich, zgłaszano się więc do niego po radę w sprawach rodzinnych i spadkowych. Miał dwie córki – Magdalenę wydaną za Michała Lubomirskiego i Michalinę, której ojciec za męża przeznaczył swego kuzyna Filipa Raczyńskiego. Pozostawienie majątku przy nazwisku było wtedy ważne. Michalina wyszła zamąż bardzo młodo, zmarła mając 22 lata, pozostawiając dwóch synów – Edwarda urodzonego w 1786r. i Atanazego młodszego o dwa lata.
Filip opiekował się chłopcami z pomocą swej niezamężnej siostry Estery, wychowując ich surowo, lecz kształcąc ich wszechstronnie. Gdy zmarł synowie mieli 16 i 14 lat, wtedy opiekę nad nimi objął dziadek Kazimierz. Chłopcy zostali przez niego wysłani na dalsze studia do Frankfurtu nad Odrą. Ale zbliżał się czas wojen napoleońskich i historia się o nich upomniała – obaj wstąpili do wojska. Obaj też w Kampaniach, w których uczestniczyli odnieśli sukcesy, nagradzane wysokimi odznaczeniami. Edward wystąpił z wojska wcześniej, w 1811r. został posłem. Czas pokoju był początkiem działalności Edwarda, a była to działalność wybitnie na rzecz społeczeństwa. Mieszkając w Rogalinie zajął się wydawaniem prac źródłowych, kodeksów, pamiętników (pierwsze „Pamiętniki Paska”, listy Sobieskiego do Marysieńki), wiele sam tłumaczył. Na bazie rodzinnego księgozbioru ufundował bibliotekę, dla której wzniósł piękny budynek w Poznaniu. Ale zadbał też o rozszerzenie ujęcia wody w mieście, o meliorację łąk nadodrzańskich, założył szkołę rolniczą w Jeżewie (pow. Śremski). W Rogalinie natomiast zaprowadził pewne zmiany w pałacu, a zwłaszcza wybudował Kaplicę – mauzoleum. Ostatnie jego dzieło, któremu poświęcił dużo sił, czasu i pieniędzy i które przyczyniło się do jego śmierci to tak zwana Złota Kaplica w Katedrze Poznańskiej z posągami Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Wysuwano zupełnie nieprawdziwe i nieuzasadnione zarzuty wobec niego, które doprowadziły do jego samobójczej śmierci w 1845r.
Życie nastawionego patriotyczne Edwarda przebiegało inaczej, niż Atanazego. Ten wstąpił do służby dyplomatycznej rządu pruskiego, był na placówce w Kopenhadze, Lizbonie i Madrycie. W tym czasie opracował słowniki sztuki niemieckiej i portugalskiej. Był też kolekcjonerem i mecenasem malarstwa i zostawił okazały zbiór obrazów. Początkowo eksponowano go w Berlinie, później trafił do Poznania, gdy na początku XX wieku Niemcy zbudowali tu Muzeum Fryderyka Wilhelma. Teraz stanowi trzon galerii malarstwa obcego w poznańskim muzeum. Atanazy spadkobiercami swej fortuny z pałacem w Obrzycku uczynił przedstawicieli bocznej gałęzi rodziny z tak zwanej linii Kurlandzkiej, kompletnie zniemczonej. Stało się to dlatego, że jego syn Karol był bezdzietny. Karol utrzymywał bliski kontakt z rodziną Edwarda, nawet usynowił Edwarda Aleksandra, który odwdzięczył mu się, nadając swemu synowi z Krasińską imię Karol.
Żoną Edwarda była Konstancja z Potockich, z którą miał syna Rogera (1820-1864). Ten był patriotą jak ojciec. Wspomagał powstanie styczniowe, był zaangażowany w ruchy wolnościowe 1848r., stąd dużo przebywał na emigracji, tam też zmarł, nie żył długo. Miał jednak syna i ten wnuk Edwarda odziedziczył po dziadku imię, uzupełnione drugim – Aleksander. Edward Aleksander żył w latach 1847-1926. Młodość miał burzliwą, uciekał do powstania, służył jako Żuław Garibaldiego i w bitwie pod Mentoną został ciężko ranny. Ochotniczo walczył z Prusami w armii francuskiej, odbył też podróż do Ameryki, gdzie próbował poszukiwać złota. Gdy powrócił do kraju stał się oczywiście obiektem zainteresowania w towarzystwie, co zakończyło się jego małżeństwem z córką Zygmunta Krasińskiego Marią Beatrix w roku 1877. Nie był to szczęśliwy wybór, bo Maria miała trudne usposobienie i współżycie nie układało się dobrze. Okazało się też, że była uzależniona od morfiny. To zapewne przyczyniło się do jej śmierci zaledwie po kilku latach. Edwardowi Aleksandrowi pozostał syn Karol. I teraz dopiero dotarł on do spokojnej przystani. Tu pojawia się w naszej opowieści pani Róża, osoba niezwykła i bardzo zasłużona dla Rogalina. Jej matka, Katarzyna z Branickich Potocka z Krzeszowic była siostrą Elizy Krasińskiej i już z dawna było ustalone, że Róża poślubi najstarszego syna poety, Władysława. I tak się stało, chociaż Róża już wtedy była zainteresowana Edwardem Aleksandrem. Małżeństwo to trwało zaledwie kilka lat i Władysław zmarł, pozostawiając troje dzieci – Elżbietę, Adama i Zofię. I tak, gdy i Edward i Róża owdowieli, mogli połączyć się ze sobą i rozpocząć ustabilizowane życie w Rogalinie. Najpierw z pomocą rodziny Branickich uporządkowano sprawy finansowe majątku i wyremontowano zaniedbany pałac. Pani Róża ujęła ster rządów, zajęła się tym z całą kompetencją, odznaczała się bowiem nieprzeciętnym umysłem. Współcześni określali go jako „polityczny”. Był to umysł godny męża stanu. Trzeźwo oceniała każdą sytuację i potrafiła znaleźć w niej radę czy rozwiązanie. Wzięła na siebie ciężar prowadzenia domu i zarządzania majątkiem, pozostawiając mężowi swobodę zajmowania się jego pasją kolekcjonerską. Edward Aleksander, na ile tylko pozwalały mu fundusze, kupował obrazy. Stał się mecenasem malarzy krajowych, był prezesem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie, co ułatwiało mu penetrację tego środowiska. W ten sposób w zbiorach jego znalazły się dzieła wszystkich liczących się polskich artystów z Jackiem Malczewskim, specjalnie z nim zaprzyjaźnionym. Z wyjazdów do Paryża na tak zwane salony przywiózł obrazy reprezentantów malarstwa europejskiego. Zaistniała potrzeba znalezienia na nie miejsca, więc w latach 1909-1912 powstał specjalnie przystosowany do ekspozycji obrazów budynek, połączony łącznikiem z pałacem. Teraz w galerii dostępny jest przegląd różnych kierunków malarstwa europejskiego XIX i początku XX wieku. W tym malarstwa polskiego z najcenniejszymi dziełami Jacka Malczewskiego i ogromnym płótnem Jana Matejki, przedstawiającym wjazd Joanny d’Arc do Orleanu.
Pałac gościł wielu ludzi utalentowanych, za czasów Edwarda, dziadka ówczesnego właściciela był tu Adam Mickiewicz, teraz Henryk Sienkiewicz i całe grono malarzy jak Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski, Michał Wywiórski i inni. W tym czasie pani Róża zajmowała się prozą życia. W niejednej rodzinie rdzennych rogalinian istnieje pamięć o tym, jak pani hrabina, nie czekając, aż ją poproszą, sama spieszyła z pomocą, gdy kogoś spotkało jakieś nieszczęście, np. pożar. Nikogo nie zostawiła bez wsparcia w potrzebie. I miała też o kim myśleć w najbliższej rodzinie – miała dzieci. Z pierwszego małżeństwa troje – Adama, Elżbietę i Zofię, był też syn Edwarda Aleksandra – Karol, a z ich małżeństwa – Roger i Edward Bernard, a wkrótce także czworo wnucząt. Elżbieta poślubiła Jana Tyszkiewicza, urodziła Zofię, Jana, Władysława i Michała. Kiedy zmarła ona i jej mąż, dziećmi zajęła się babka. I one znalazły dom w Pałacu Rogalińskim. Obaj synowie Raczyńscy byli zaangażowani w życie publiczne i dyplomację. Roger (ur. 1889) pełnił różne funkcje, później przez kilka lat był wojewodą wielkopolskim, wiceministrem rolnictwa, ambasadorem w Rumunii i ambasadorem rządu emigracyjnego w Grecji, gdzie zmarł w 1945r. Położył znaczne zasługi, pomagając emigrującym z Polski rodakom.
Edward Bernard ur.1891, był delegatem polskim przy Lidze Narodów, następnie ambasadorem w Wielkiej Brytanii. W czasie wojny kierował Ministerstwem Spraw Zagranicznych w rządzie emigracyjnym, później był członkiem Rady Trzech, aż wreszcie prezydentem. Zmarł w Londynie w 1993r. Jego pogrzeb w Rogalinie był wielką uroczystością i zgromadził tłumy uczestników. Zmarł jako ostatni z rodu. Miał tylko trzy córki, z których jedna ma troje dzieci, ale są to już Reyowie.
W rodzinie Raczyńskich powtarzało się imię Edward. Jeśli chodzi o imiona żeńskie, to trzykrotnie wystąpiło mało znane, brzmiące obco imię Wirydiana. Pierwszą była matka Filipa, Wirydiana z Bnińskich Raczyńska – Mielżyńska, osoba, która nie cieszyła się zbyt wielkim autorytetem, nie tylko w rodzinie. Drugą była jej wnuczka, córka Katarzyny Radolińskiej, siostry Filipa, zwana kronikarką, bo zostawiła obszerny, cenny pamiętnik. Ta była żoną Antoniego Kwileckiego, drugim jej mężem był Stanisław Fiszer, szef sztabu armii Józefa Poniatowskiego. Ostatni z rodu przypomniał to imię, nadając je swej drugiej córce, obecnie Reyowej.
Po wojnie od 1949r. Pałac objęło Muzeum Narodowe w Poznaniu.
[Tekst: Krystyna Rudkowska]